Aktualności

PIJANY 52-LATEK WJECHAŁ W RADIOWÓZ ZABEZPIECZAJĄCY MIEJSCE WYPADKU. RANNY POLICJANT PRZEBYWA W SZPITALU

Data publikacji 12.01.2018

Codziennie bardzo wielu policjantów, w służbie, naraża swoje życie i zdrowie, nie tylko podczas bohaterskich akcji ratowniczych, ataków przestępców, ale przede wszystkim podczas zwykłych interwencji. Tak, jak dzielnicowi, w których radiowóz wjechał pijany kierowca.

 

W miniony wtorek po południu dyżurny żuromińskiej komendy został powiadomiony o wypadku drogowym, do którego doszło na trasie Lubowidz-Brudnice. Na miejsce natychmiast pojechały najbliższe patrole. Na miejscu okazało się, iż kierujący fiatem seicento (34 lata) doprowadził do czołowego zderzenia z hondą. W wyniku zderzenia obrażeń ciała doznał kierowca seicento oraz kierująca hondą (46 lat), którzy zostali przewiezieni do szpitala. Zdarzenie zabezpieczali także strażacy. Wszystkie samochody, zarówno policyjne, jak i strażackie miały włączone lampy błyskowe.

W trakcie wykonywani czynności na miejscu wypadku, w oznakowaną policyjną skodę uderzył nissan. Siła uderzenia była tak duża, że auto uderzyło zarówno w seicento i hondę, które brały udział w pierwszym wypadku. W chwili uderzenia w radiowozie siedzieli dzielnicowi z posterunku w Lubowidzu. Obaj policjanci zostali przewiezieni do szpitala w Żurominie. Do szpitala trafił także kierowca nissana (52 lata), od którego wyczuwalna była silna woń alkoholu. Lekkich obrażeń ciała doznał także policjant z żuromińskiej drogówki, który w chwili uderzenia przez nissana wykonywał oględziny na miejscu pierwszego wypadku.

Jak się okazało, pijany był zarówno 34-letni kierowca seicento, który uczestniczył w pierwszym zdarzeniu, jak i 52-letni kierowca nissana, który uderzył w radiowóz. Od obu pobrano krew do badań na zawartość alkoholu w celu potwierdzenia wstępnych wyników. Obaj kierowcy muszą się liczyć z odpowiedzialnością karną za spowodowanie kolizji 34-latek, wypadku 52-latek, w stanie nietrzeźwości. Jeden z rannych policjantów ze złamaną nogą pozostał w szpitalu na dalsze badania.

 

Autor: st.asp. Robert Wierciński

 

Powrót na górę strony